We francuskiej części Szwajcarii

Czasami w niektóre miejsca trzeba pojechać, żeby przekonać się, że czegoś się nie lubi. Ja nie lubię zwiedzania miast. Taki wniosek mnie naszedł po wizycie we francuskiej części Szwajcarii.

Nie lubię wielkich gmachów, których mój obiektyw 18-55 nie jest w stanie objąć. A właśnie takie są w Lozanna. Miasto jak miasto – budynek, katedra, człowiek. Słowem: miasto, masa, maszyna. Język się zmienia, ktoś zatrzymuje przy mnie swój samochód, excuse moi, Madam, chce pytać o drogę. Ja już nie nicht sprechen, ale je ne parle pas – pardon!

Warto było uczyć się w szkole tego niemieckiego, tego francuskiego, by po latach nie pamiętać już nic, ale móc powiedzieć: bonjour, merci. By wiedzieć z którego peronu odjeżdża pociąg: nach Lausanne gleis zwei.

Lausanne jest rozległe i brzydkie, powiedziałabym brudne. Chodniki wycentkowane, oblepione rozdeptanymi i wyblakłymi gumami, które zrosły się z asfaltem. Nie ma szwajcarsko-niemieckiego porządku świata. Więcej tutaj czarnoskórych, sądze że dla nich emigracja do tej części świata jest łatwiejsza. W wielu krajach Afryki były francuskie kolonie. Czy to już rasizm? Stwierdzam tylko fakt.

Nie lubię zwiedzania miast. Bo ile historii, linii architektonicznych, dat, nazwisk założycieli człowiek jest w stanie przyswoić? Ile z tego tak naprawdę zapamiętać? Ale zawsze zapamiętuję historie opowiedzianne mi przez spotkanych ludzi. Ich wersje legend, mimo że czasami mogą być niedokładne, bo z każdym opowiedzeniem i przekazaniem dalej tracą jakąś na pozór mało istotną cząstkę. Wciąż to o wiele ciekawsze niż czytanie komentarzy na na trip advisor, loney planet czy innym the-10-must-see-podobnym portalu, gdzie człowiek przebija się przez treści ubierane w słowa za pośrednictwem ctrl+c / ctrl+v, zamiast wyobrźani. Brak mi w tym pasji żywego człowieka, choć niewątpliwie taki się znajduje po drugiej stronie monitora. Ale jak to się mówi – lepsze to niż nic.

Zapamiętuję opowiedziane historie, bo czytając, mój mózg na pewnym etapie się odłącza, meandruje gdzieś daleko, pewnie już po tych miejscach o których niby to czytam dalej, bo na to wskazują moje oczy i mina skupienia. One czytają dalej. Mózg jest nieobecny. Słuchając drugiej osoby zachowuję uważność, nietaktem byłoby odlecieć. Jest to w sumie niemożliwe, na ogół bardzo się skupiam, żeby na pewno dobrze zrozumieć angielski (nie raz kali jeść/kali pić) mojego rozmówcy.

Jadę zatem szybko do Montreux, bo dzień się kończy. Montreux jest urocze. Małe, umieszczone na wzgórzu spływa sobie do Jeziora Genewskiego. Na przeciwległym brzegu podnóżek Alp. Idąc wybrzeżem mam nieustanne przebłyski z miejsc, w których już byłam – głównie Ekwador.

To miejsce to nadmorski kurort. Wygląda właśnie tak. Domki takie małe, urocze, nadmorskie – tyle tylko, że pną się po wzgórzu. To chyba te palmy posadzone przy promenadzie, choć przecież jestem prawie w górach! Wzdłuż nabrzeża rozrósł się las masztów. Przy brzegu stoją zacumowane białe żaglówki na zwiniętych żaglach. Tutaj ostatnie dni swojego życia spędził Freddie Mercury. I ja mu się nie dziwię, Montreux jest warte polecenia.

P.S.: Krajobraz którym Freddie mógł się cieszyć przed śmiercią można posłuchać w utworze A Winter’s Tale.

Lozanna i widok na miasto

Dachy w Lozannie, widok z Katedray.

Lozanna i Jezioro Genewskie

Wdok na miasto, w tle Jezioro Genewski i Alpy.

Lozanna i dachy

Widok na miasto – Lozanna

Katedra Lozanna

Wejscie do Katedry w Lozannie.

Lozanna, Katedra

Katedra w Lozannie.

Szwajcaria, Jezioro Genewskie

Jezioro Genewskie.

Jezioro Genewskie w Szwajcarii

Jezioro Genewskie.

Jezioro Genewskie w Montreux

Monreux i promenada wzdluz wybrzeza.

Château de Chillon w Montrux

Montreux, widok na zamek Château de Chillon.

Zmierzch nad Jeziorem Genewskim

Zmierzch na Jeziorze Genewskim w Montreux.

Nocny widok na Montreux.

Osadzone na wzgorzu Monntreux noca.

3 Komentarze

  1. […] jeszcze taka ciekawostka – ostatnio pisałam, że w Lozannie jest więcej imigrantów z Afryki. Nie powinno zatem dziwić, że na półkach w drogerii są farby do włosów z Murzynkami na […]

  2. […] jeszcze taka ciekawostka – ostatnio pisałam, że w Lozannie jest więcej imigrantów z Afryki. Nie powinno zatem dziwić, że na półkach w drogerii są farby do włosów z Murzynkami na […]

  3. […] jeszcze taka ciekawostka – ostatnio pisałam, że w Lozannie jest więcej imigrantów z Afryki. Nie powinno zatem dziwić, że na półkach w drogerii są farby do włosów z Murzynkami na […]

Dodaj komentarz